-
ANÌ
Ależ to jest wyborny rok! Jeszcześmy w Klasycznej Niedzieli nie ochłonęli po znakomitym albumie Matthew Halsalla, jeszcze wybrzmiewa nam zapętlony od kilku tygodni Sunda Arc, jeszcze dreszcze wywołuje najnowsze dzieło Dhafera Youssefa, a tu… tadam, cały na jazzowo, w nowych brzmieniach z naleciałościami world music wchodzi Rafaele Casarano z albumem ANÌ. I skoro właściwie nie wiem, co rzec… to posłuchajmy muzyki. No właśnie. A Malaspina to wcale nie najpiękniejszy kawałek najnowszego albumu. I choć podoba mi się bardzo, to jednak cały album warto znać, a finałowy Trance in Space zdecydowanie wart jest jest swego kosmicznego tytułu. Dla mnie – jedno z nagrań 2022 roku! Daaaaaaawno nie było tak wyjątkowego muzycznie roku. Wydawało mi się,…
-
Istota chakry…
Już za chwilę, za chwileczkę pojawi się nowy, dziewiąty już z kolei album Dhafera Youssefa „Streets of Minarets”. A na nim same sławy: Herbie Hancock na fortepianie Marcus Miller na basie Nguyên Lê na gitarze Rakesh Chaurasia na flecie Adriano Dos Santos Tenori na perkusji Dave Holland gra na kontrabasie Vinnie Colaiuta na perkusji Ambrose Akinmusire na trąbce Szykuje się uczta… zważywszy również na to, co już ujawniono:https://youtu.be/0hln3DQPAi8 Niektóre albumy rodzą się ze spontanicznych impulsów lub podczas przypadkowych prób. Inne muszą dojrzewać jak dobre stare wino – pozwolić, by czas zrobił swoje – mówi Artysta. Czekaliśmy 4 lata. Poczekamy jeszcze chwilkę i nowa muzyka będzie z nami. Zapowiada się pięknie…
-
Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa…
taken from https://pole-en-scenes.com/ Albo rozpuszcza, niczym drobinę cynamonowego cukru w ciemnym espresso. Jakże to nieprzypadkowe, że oczekujemy, iż nasze pragnienia będą miały jeszcze jakieś znaczenie. A nie mają. Cieszmy się zatem tym, co akurat mamy, nawet, gdy to jest tylko krótka ciepła chwila. Mruczeniem kota, zapachem kawy, smakiem wina, szumem drzew na stoku, pejzażem zastanym na krawędzi przełęczy. https://youtu.be/WPFg6-6_ws0 Foehn Trio Francuski jazz omijał mój odtwarzacz odkąd pamiętam. A może go po prostu nie szukałem namiętnie? Nieważne, jak mawia córcia. Dość powiedzieć, że obok tych dźwięków, które wyżej zabrzmią (lubo zabrzmiały już… ładne, prawda?) dla Was z z filmiku ansambla tworzonego przez Christopha Waldnera, Cyrila Billota i Kévina Borqué przejść…
-
Każdy ma jakiegoś bzika…
Jedne są bardziej szkodliwe, inne mniej. Związane z różnymi sferami zainteresowań człowieka. Sprawiają bądź to przyjemność zbzikowanemu, bądź temuż osobnikowi i jego otoczeniu. No i są też takie, które do przyjemnych nie należą – i tymi się zajmować nie zamierzam. Ten mój nieszkodliwy, acz zupełnie przyjemny bzik to zbieranie i słuchanie koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina. Ogólnie rzecz biorąc obu (no fakt, dużo to ich nie ma) bez wyjątku. Kiedyś rzekłbym, że ze wskazaniem na koncert e-moll (który dziś jest koncertem nr 1, choć w sumie napisany został jako drugi, no ale co tam), jednak po namyśle stwierdzam, że oba kocham jak swoje dwa koty. Na szczęście zwykle koncerty te są…
-
Inny świat…
Sporo było ostatnio nowego jazzu w Klasycznej Niedzieli. Zrobiliśmy wyjątek co prawda na wstawkę o diabelskim interwale, a nawet zobrazowaliśmy go utworem średniowiecznego kompozytora Guillaume de Machaut, ale fakt, to fakt – jazz tu ostatnio króluje. I słusznie całkiem, bo z dobrą muzyką jest jak z dobrą kawą – nigdy jej za wiele. Nie inaczej będzie tym razem. Ale, żeby znaleźć wspólny mianownik pomiędzy klasyką, jazzem a współczesnością, sięgniemy do płytoteki (całkiem bogatej) zapomnianej już dziś Artystki. Zapomnianej, bo gdy nagrywała wcale nie miała lekko. Ale… zanim lekko o Jej historii , posłuchajmy muzyki. Jedno z niewieleu nagrań wideo. Wymowne po wielokroć… Ten kawałek, Why Did You Leave Me, to…
-
Diabolus in musica czyli strzeż się słuchaczu…
Oczywiście możliwe jest, że Piekło, w znaczeniu w jakim większość nas myśli – wymyśliliśmy sobie sami. A dokładniej stało się to tak, jak swego czasu w słynnym kawale („… zmarła dusza trafia do piekła, i widzi, że we wszystkich salach wygląda ono inaczej, niż myślała, że tam będzie. Jedni lokatorzy Piekła bawią się, inni piją, jeszcze inni ucztuj i śpiewają – we wszystkich salach radość i zabawa. Poza jedną: w tej ostatniej dusze jęczą, polewają się smołą, obdzierają się ze „skóry” – słowem – zupełne zaprzeczenie wcześniej odwiedzanych pokoi. Pyta więc ów umarlak napotkanego „Diabła” – dlaczego te wszystkie odwiedzone przezeń wcześniej dusze bawią się i cieszą, jak nigdy. Diabeł…
-
Jesieniarsko na maxa…
Powinienem pisać relację z wyprawy rowerowej na Morawy (no, tak gwoli ścisłości to na Morawskie Szlaki Winne) ale jakoś mnie ta jesień spycha w stronę nicnierobienia. Wiecie, co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego… i tak sobie upływają chwile, minuty, godziny i dni odkąd wróciliśmy z przecudnego wypadu do naszych południowych sąsiadów. Ale, by się usprawiedliwić… ten czas wcale nie jest taki stracony, jak chciałby to nakreślić stary Marcel. Co prawda wszystko mogłoby się podobnież obracać wokół smaku kawałka pyszne-go… sera, może niekoniecznie maczanego w herbacie, za to popijanego wybornym winem, ale… oszczędźmy sobie zbieżności, bo kto dziś ma czas na tracenie tylu chwil przed komputerem?…
-
Utopia… czyli chłód nordyckich lasów
Przedweekendowo, po krótkim tête-à-tête z Chopinem… wracamy do elektroniki i jazzu zarazem, och, ofkors z odrobiną klasyki. Ale… po kolei. Zatem choć wieść niesie, że zaczynali jako grupa dubowa, to teraz ich muzyka balansuje właśnie pomiędzy jazzem, ambientem i klasyką. Wystarczy się wsłuchać: smutny (ale wcale nie zdołowany) fortepian, sekcja oszczędna, niczym poranny przejazd do pracy rowerem i te melodie… wybornie oddające klimat lasów Skandynawii. Oto duński duet Bremer / McCoy, czyli Jonathan Bremer ( akustyczny bas) i Morten McCoy (klawisze i efekty). Mający za sobą już kilka płyt (ostatni pełnowymiarowy album to Utopia z 2019 roku, wrócimy zresztą za chwilę do niej). https://youtu.be/8qJFB1BTA4o Utopia to frapująca opowieść przesycona sielankowymi i…
-
Jego kantyleny brzmią…
„…inaczej niż u Mozarta (który prowadził kantylenę po sznureczku symetrycznych segmencików), inaczej niż u Schuberta (który porusza się zwrotkami), jedną linią nieprzerwaną. Słuchane, brzmią te kantyleny tak, jakby były, i to właśnie na gorąco, improwizowane. Są wykwintne, wybredne, nie eksploatują swych pięknostek, nie wystawiają ich natrętnymi powtórzeniami na pokaz, przelatują nad nimi jakby mimochodem, w pośpiechu. Nie są puste. Podążając za melodią mowy, polskiej mowy (wyjątek: impromptus, które sobie gaworzą po francusku), snują za każdym razem jakąś wyjątkową myśl, coś perswadują, tłumaczą, o coś się spierają, bywa, że tylko wspominają. Elegancji wtóruje tu rzeczowość, wykwint wspierany jest przez prawdę, choć z rzadka tylko oczywistą, raczej taką z lekka odlotową.” […]…
-
Night Lands…
O założonym przez dwóch braci Smartów zespole Sunda Arc w Klasycznej Niedzieli nie było dotąd wzmianki. Co w sumie nie dziwi, bo raz, że z muzyką klasyczną mają oni jakby niewiele wspólnego, a dwa… to „całkiem nowy” ansambl. No dobra… „jakby niewiele”… to zabawne sformułowanie. Bo choć doszukać się można w ich muzyce nawiązań do muzyki elektronicznej (a ta przecież w Klasycznej Niedzieli właśnie zagościła) i tanecznej (ejno, przy klasyce to kiedyś wyłącznie wszak tańczono), to już od pierwszego słuchania wręcz poraża niezwykła wręcz muzykalność sundarctowych utworów. A przecież ten serwis to właśnie taka ostoja wyrazistego, muzycznego piękna (przynajmniej staram się, by takim był). I dlatego Sunda Arc tu pasuje, gdy czerpiąc…